Otrzymanie mandatu dla nikogo nie jest powodem do chwały… Jednak jeśli się już na niego zasłużyło- trzeba zapłacić… Wtedy nie ma co liczyć, że uda się wymigać, że policja zapomni. Sprawy niezapłaconych na czas mandatów trafiają do urzędów skarbowych, a te mogą zablokować konto, a nawet umówić nas na spotkanie z komornikiem.
Punkt pierwszy – mandat przyjęty jest nie do pominięcia!
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej- przyjęcie mandatu jest równoznaczne z koniecznością jego zapłacenia. Jeśli nie zgadzamy się z policjantem, czy to w sprawie samego wykroczenia, czy formy kary, wtedy nie przyjmujmy mandatu. Jeśli na pytanie: „Czy zgadza się pan na taki mandat” odpowiemy twierdząco, automatycznie zamkniemy sobie drogę do „negocjacji” wysokości grzywny. Tak działa prawo. Pamiętajmy zatem, że w sprawach spornych należy nie przyjąć mandatu i od razu wystąpić na ścieżkę sądową.
Punkt drugi – policja nie zapomina!
Jeśli już mamy w ręku wypisany mandat z konkretną sumą to lepiej nie zwlekać z płatnością. Myślenie, że może akurat nikt nie zwróci uwagi na brak kilkuset złotych, jest naiwne i co najważniejsze błędne. Państwo o swoje pieniądze się upomni. A może to być dla nas dość bolesne w skutkach…
Teoretycznie sprawa niezapłaconego mandatu już po kilku dniach powinna wyjść na jaw w Urzędzie Wojewódzkim. Dalej nasza zaległość powinna być przekazana do naszego znaczy się niepłacącego (kierowcy) urzędu skarbowego. Ten już po kilkunastu dniach może wszcząć postępowanie egzekucyjne.
W praktyce te kilkanaście dni to miesiące. Urzędnicza maszyna działa powoli, więc nawet jeśli nie dostaniemy listu z urzędu skarbowego w ciągu dwóch, trzech miesięcy to wcale nie oznacza to „zwycięstwa nad systemem”. Sprawy niezapłaconych mandatów systematycznie ciągną się po 4-6 miesięcy. Jak się kończą?
Najczęściej w skrzynce na listy ląduje ostrzeżenie i wezwanie do zapłaty. Często z dodatkową informacją, że po określonym terminie kwota zostanie zablokowana na naszym koncie bankowym. Rzadsze są telefony od komorników, czy wizyty poborców podatkowych. Tak czy inaczej kończy się nerwami, sporą dawką wstydu i dodatkowymi kosztami. Skarbówka w zgodzie z przepisami doliczy nam do mandatu koszty postępowania egzekucyjnego.
Jakie są konsekwencje?
Za niezapłacenie mandatu mogą grozić nawet 3 lata pozbawienia wolności. Maszyna urzędnicza w przypadku egzekwowania mandatów jest jednak bardzo powolna, bo nikt nie musi się spieszyć. Państwo ma trzy lata na ściągniecie kary pieniężnej nałożonej za wykroczenie drogowe. Dopiero po tym okresie sprawa ulegnie przedawnieniu.Tymczasem sprawa mandatów wychodzi najczęściej przy okazji rocznych rozliczeń. Jeśli mamy pecha i to akurat nasz PIT trafi do kontroli możemy być pewni, że nasz drogowy wybryk wkrótce o sobie przypomni i to w bolesny sposób.
Jak nie przyjąć mandatu?
Funkcjonariusze Policji, którzy zatrzymują kierowcę za popełnienie wykroczenia drogowego, muszą go poinformować z jakiego powodu został zatrzymany, jaki mandat i ile punktów karnych mu grozi.
Warto jednak pamiętać, że przyjęcie mandatu nie jest naszym obowiązkiem. Policjant nie ma prawa zmusić nas do jego podpisania. Odmowa przyjęcia mandatu wiąże się ze sporządzeniem przez funkcjonariusza Policji wniosku o ukaranie do sądu.
Kiedy możemy odmówić przyjęcia mandatu? Przede wszystkim wówczas, gdy uważamy, że jesteśmy niewinni, że nie popełniliśmy wykroczenia, ale także wtedy, gdy nie zgadzamy się z wysokością mandatu czy liczbą punktów karnych.
Co po nieprzyjęciu mandatu?
Nie przyjęliśmy mandatu – nasza sprawa trafi więc do sądu grodzkiego. Wniosek o ukaranie kieruje uprawniony organ (np. straż miejska czy Policja). Sądem właściwym do rozpoznania naszej sprawy będzie sąd rejonowo, w którego okręgu popełniono wykroczenie. Jego zadaniem będzie zbadanie wszystkich okoliczności sprawy, czyli weźmie pod uwagę wszystkie materiały dowodowe (m.in. nagranie z policyjnego radiowozu, zeznania świadków), ale także nasze wyjaśnienia czy stopień szkodliwości społecznej czynu.