Nowe samochody sprawiają wrażenie niesamowicie odpornych i wytrzymałych. Jednak coraz głośniej mówi się o tym, że ich konstrukcja wcale nie jest solidna, a technologiczne postarzanie produktów, jakie jest w nich stosowane, może kosztować niejedną osobę życie.
Technologiczne postarzanie produktów to termin, który budzi wyraz sprzeciwu u coraz większej ilości osób. Dawniej wszelkie produkty miały służyć lata. Jednak w latach 90-tych ekonomiści stwierdzili, że nie jest to dobra strategia sprzedażowa. Wysoka jakość oznacza, że klienci rzadziej będą kupować nowe przedmioty, ponieważ stare nadal będą sprawne. Zaczęto więc używać nieco gorszych materiałów. Później sprawa zaszła jeszcze dalej: rozpoczęto fabrycznie nowym produktom wprowadzać pewne ograniczenia, tworzyć technologie, mające wytrzymać tylko do końca okresu gwarancji, obudowy, które po kilku miesiącach użytkowania już nie mają wyglądać tak samo fajnie, jak na początku…
Zostawmy kwestie, czy jest to etyczne i wróćmy do tego zjawiska w motoryzacji. Stworzenie modelu samochodu, który przy ciągłej eksploatacji, byłby niemal niezniszczalny przez wiele lat, nie powinno dziś stanowić dla naukowców problemów. Dlaczego więc takie auto nie istnieje?
Koncerny i ich strategia…
Powód jest prosty: byłoby to nieopłacalne dla koncernów. A ponieważ coraz mniej osób pali się do kupowania nowych aut w czasie kryzysu, postanowiono zadziałać inaczej. Elektronika, instalowana w samochodach, jest programowana na określony czas pracy: wystarczy w sterowniku zapisać ilość cykli pracy, jakie dany podzespół ma wykonać. Później przestaje on działać lub sygnalizuje błąd. Takie rozwiązania można znaleźć w elektrohydraulicznych pompach hamulcowych, kluczykach z pilotem lub systemach oczyszczania spalin.
Szokujące koszty napraw
Rosną także koszty napraw skomplikowanych układów. Coraz częściej, by znaleźć stację napraw, posiadająca odpowiedni system diagnostyczny, musimy się nieźle nagimnastykować. Jeszcze większe przerażenie budzi w nas później rachunek za naprawdę. Nawet wymiana standardowej części, jak klocki hamulcowe, które kiedyś wykonywało się samodzielnie, teraz staje się praktycznie niemożliwa, przez odpowiednie plombowanie oraz ukrywanie części. Czasami nawet błaha naprawa może oznaczać poważny wydatek, dochodzący do kilkuset tysięcy złotych.
Lepiej nowy?
Wychodzi więc na to, że zamiast naprawiać – lepiej kupić nowy samochód. Lub nie dać się chytrym producentom i postawić na starsze, używane auta, których naprawę można przeprowadzić nawet samodzielnie. Pytanie jednak, kiedy koncerny przestaną produkować do nich części?